dr hab. Mariusz Zawodniak, prof. nadzw.

mariusz.zet9295     e-mail:mariusz.zet@gazeta.pl
********************************************************************************************

Dobre biuro to nie tylko kompetentni pracownicy,
to przede wszystkim dobry zespół


       Pytają mnie znajomi (a niektórzy wyrażają przy tym swoje zdziwienie), dlaczego, mimo upływu lat, nadal odwiedzam biuro, w którym wykonywałem dodatkową pracę. Odpowiedź jest bardzo prosta: w biurze byli i są ludzie, z którymi udała się rzecz niesłychanie rzadka. Stworzyliśmy mianowicie zespół, w którym praca sprawiała po prostu przyjemność. Dlaczego? Bo lubiliśmy też siebie nawzajem! Wszystkim też zależało na tym, by w biurze panowała przyjazna atmosfera. Kiedy szef, w kłopotliwych dla mnie sytuacjach, pozwalał przyprowadzać do biura psa , wiedziałem, że współpraca będzie układać się dobrze. W takich sytuacjach nie było problemu, by robić więcej i zostawać dłużej. Dziś jest dla mnie rzeczą oczywistą, że efektywna praca, np. w biurze, i współtworzenie wizerunku biura czy całej firmy, to nie tylko kwestia kompetencji pracowników, ale przede wszystkim tego, jaki stanowią zespół. Czy wiesz, jak tworzyć takie zespoły ludzi? Czy w swoim biurze stanowicie taki zespół?

W rzecznictwie nie chodzi tylko o sprawne komunikowanie i świetne wypadanie w mediach.


Reprezentowanie na zewnątrz musi oznaczać przede wszystkim znajomość firmy i całej branży, w obrębie której funkcjonujemy.

       Kiedy wykonywałem zadania rzecznika prasowego, uświadamiałem sobie to, jak ważą się priorytety w jego profesji – jak ważna jest „strategia komunikacyjna” w kontaktach z mediami, a jak wiedza na temat instytucji, którą się reprezentuje, i na temat obszaru życia społecznego, w którym się funkcjonuje. W tej „grze” zawsze wypadałem gorzej, gdy czegoś po prostu nie wiedziałem. Wtedy koleżanka lubiła zwracać się do mnie słowami: „sprzecznik prasowy” (a w wersji mniej przyjemnej – ”niedorzecznik” ). Teraz to wiem: dobry rzecznik to nie tylko osoba dobrze poinformowana (i sprawna w przekazywaniu informacji na zewnątrz), to przede wszystkim równie dobry fachowiec w branży, którą reprezentuje.



Przechodzenie od urzędowania do zarządzania, to przechodzenie na wyższy poziom swoich umiejętności i możliwości.


Ale to także, a nawet przede wszystkim, wygrywanie z czasem!

       Kiedy kierowałem uczelnią zrozumiałem kilka ważnych rzeczy. Przede wszystkim jednak nauczyłem się odróżniać „zarządzanie” od „urzędowania”. Wchodząc w te pierwsze role co rusz przekonywałem się, jak ważne jest wykorzystywanie potencjału ludzi, z którymi się współpracuje; tego, do czego są predestynowani i co potrafią wykonywać najlepiej. Uświadamiałem sobie przy tym, jak ważne jest budowanie relacji między nami, a dalej – tworzenie odpowiedniej atmosfery. Zdawałem też sobie sprawę z tego, że to głównie ja, jako szef, jestem za to odpowiedzialny…
       Większość projektów, przygotowywanych w wąskich zespołach, obmyślaliśmy pijąc kawę i rozmawiając o swoich dzieciach, zwierzętach bądź przygodach, które nas w życiu spotykały. Podświadomie (albo i całkiem świadomie) szukaliśmy dróg dojścia do siebie, tego, co nas może przybliżyć, a dzięki czemu samo porozumiewanie się i dogadywanie było o wiele łatwiejsze. Zrozumiałem też, że jeśli pracujemy w zespole i odnosimy sukcesy, to wszyscy zasługują na uznanie i wszyscy muszą poczuć się „ojcami” tychże sukcesów.


Zadaję studentom pytania o ich potencjał, a oni uśmiechają się i dziwnie spoglądają na siebie. Dlaczego?


       Kiedy dzielę się ze studentami nie tylko wiedzą na dane tematy, ale i swoim zawodowym doświadczeniem (zarówno tym w zakresie rzecznictwa, kierowania zespołem ludzi, jak i w zakresie samej pracy nauczyciela czy wykładowcy), zadaję im jedno fundamentalne pytanie. Jak sądzicie, co w największym stopniu decyduje o tym, że możemy nie tylko świetnie realizować się w takiej czy innej pracy, ale też odnosić w niej jakieś sukcesy (awansować, zdobywać stanowiska, a nawet zdobywać społeczne uznanie)? W takich momentach zapada cisza. Po chwili jednak rodzi się refleksja: o takim spełnieniu, i ewentualnych sukcesach, z pewnością nie przesądzają nasze stopnie i tytuły, a tym samym dyplomy, które jesteśmy w stanie wyłożyć na biurko.A zatem co?